#OdNasZależy

Potrzeba nam troski o siebie nawzajem

Michał Romanowski, Stowarzyszenie WitaLis

Ponieważ bliższa ciału koszula, czas pandemii w naszym kraju to dla mnie czas, któremu przyglądam się z perspektywy szkolnego podwórka. A na podwórku tym stare problemy polskiej edukacji spotykają się z problemami nowymi, związanymi na przykład ze zdalnym nauczaniem, które w praktyce przypomina zawody jakiegoś egzotycznego sportu, stanowiącego skrzyżowanie wolnej amerykanki z rzutem beretem w dal.

Z tej perspektywy czas COVID 19 to czas nie tylko eksplozji społecznej życzliwości proklamowanej w mediach społecznościowych, na balkonach i w akcjach Widzialnej Ręki, lecz również okazja do tego, by aktorzy i aktorki szkolnej rzeczywistości – nauczyciele, uczniowie i rodzice – po raz kolejny wystosowywali pod swoim adresem te same zarzuty i pretensje. Zarzuty i pretensje będące najczęściej efektem braku wzajemnego zrozumienia, urazów zbudowanych na latach nieobecności w polskiej szkole tego, co powinno być w niej najważniejsze: rozmowy, dialogu, prób porozumienia ponad tym, co dzieli.

W tym kontekście fizyczna odległość wymuszona epidemiologicznymi obostrzeniami zdaje się jeszcze bardziej sprzyjać pogłębianiu okopów wzajemnej niechęci, którymi poprzecinana jest polska szkoła od dziesiątek lat. Szkolne podwórko nie wygląda za ciekawie, jednak to od nas zależy to, czy obecną sytuację odczytamy jako zachętę do jeszcze większego odsunięcia się od siebie, czy też wręcz przeciwnie – jako okazję do tego, by wejść w kontakt z tymi, o których zwykliśmy myśleć, że nam z nimi nie po drodze.

To zależy tylko od nas – pandemiczne obostrzenia związane z lockdownem mogą paradoksalnie zmusić nas do zwrócenia się do siebie nawzajem, do przyjrzenia się naszym relacjom, do przeformułowania ich. Właśnie w tym czasie poczucie sprawczości musi iść w parze ze świadomością wartości, które powinny towarzyszyć formowaniu wspólnoty i świadomemu w niej uczestniczeniu. Pandemiczne napięcia mogą dać nam szansę na wypracowanie umowy, której do tej pory nie było. Umowy opartej na porozumiewaniu się ludzi nie tylko wtedy, gdy łączą ich poglądy, interesy, więzy krwi, czy sympatia.

Zamknięcie szkół i przymusowe przeniesienie zajęć do sieci wyostrzyło mechanizmy zarządzające polską oświatą, uwypuklając problemy polskiej szkoły, problemy niezmienne od lat. Systemowy chaos i biurokratyczne horrory, skupianie się poszczególnych grup na realizacji własnych celów, pogłębiające się wzajemne niezrozumienie rodziców, nauczycieli, uczniów, a wszystko to na tle narzucanych odgórnie bezmyślnych dyrektyw, w rodzaju przymusu realizacji za wszelką cenę archaicznych treści zawartych w podstawie programowej. Polska szkoła nigdy nie zdawała się tak bardzo oderwana od życia, z wszystkimi jego bieżącymi, palącymi problemami. Przyglądając się szkolnemu podwórku odnoszę wrażenie, że od dawna nie widzieliśmy tylu dowodów na to, że wbrew deklaracjom i szumnym słowom o dobru dzieci i młodzieży, dobro to jest w naszej kulturze jedynie figurą retoryczną, służącą do kreowania własnego wizerunku i nie koniecznie mającą zastosowanie w codziennych decyzjach i działaniach.

Z drugiej strony jednak, gorzej już chyba być nie może. Może wiec obecny czas niesie za sobą okazje do tego, byśmy w końcu wszyscy dostrzegli, z ilu absurdów utkana jest rzeczywistość polskiej szkoły. Okazje do tego byśmy stojąc pod ścianą zrozumieli wreszcie, że nawet w tak archaicznym i nieludzkim systemie, wciąż od nas zależy na ile zdecydujemy się sami wziąć sprawy we własne ręce i budować porozumienia ukierunkowane na oddolne wprowadzanie zmian, leżących w interesie nas wszystkich. Wszystkich tych, którzy szkolną rzeczywistość współtworzą. Zmian, o których często nie wiemy, że wprowadzać je możemy sami.

Czego nam potrzeba? Potrzeba nam troski o siebie nawzajem. Wyjątkowość sytuacji powinna uzmysłowić nam wyjątkowe znaczenie porozumienia i współpracy. Tego, że będzie jeszcze gorzej, jeśli nie zabierzemy się razem do zmieniania tego, co nas uwiera, a czego źródło tkwi w relacjach dnia codziennego, we wzajemnym zrozumieniu potrzeb i celów naszych działań w tym że ważne jest abyśmy poza własnymi interesami, dostrzegli tez interesy ludzi obok nas, byśmy dzięki temu zauważyli pola wspólne, na których nasze potrzeby spotkają się i mogą być realizowane we współpracy. Potrzeba nam życzliwej i cierpliwej otwartości. Nie wszyscy zawsze mówią to, co chcielibyśmy usłyszeć. Nie wszyscy wykonują takie gesty, jakich w danej chwili potrzebujemy. Nie wszyscy realizują takie zachowania, jakie wydają się nam fajne. Ale jeśli będziemy zamykali się w czterech ścianach naszych grup wsparcia, jeśli będziemy nadal sypać wyspy z niechęci i pogardy, a zaproszenie do dialogu traktowali jako zaproszenie do konfliktu, lub co najmniej do konfrontacji, będzie jeszcze gorzej.

Organizacje mogą dalej robić to, czego nada niestety nie robi szkoła. To, co świadomie i cynicznie niszczą politycy – budować mosty, służące porozumieniu, wymianie pomysłów, refleksji i życzliwości. Pamiętajmy, że to co w polskiej szkole najlepsze, zawdzięczamy w dużej mierze organizacjom społecznym, że to, co udało się w nich zmienić, udało się zmienić właśnie dzięki ich pracy.