100 metrów kwadratowych – tyle potrafi mieć niejedno mieszkanie, taką też powierzchnię ma do dyspozycji przychodnia zdrowia dla osób w kryzysie bezdomności Stowarzyszenia „Lekarze Nadziei”.
Pomysł, by pomagać osobom w kryzysie bezdomności i leczyć ich za darmo, gdy nikt inny nie chce tego robić, narodził się na początku lat 80., podczas stanu wojennego. Inicjatorką była nieżyjąca już Maria Zoll-Czarnecka, która założyła warszawską przychodnię. Kolejna przychodnia powstała w Krakowie.
„Lekarze Nadziei” pomagają osobom, które nigdzie indziej nie mają szans jej otrzymać. Bezdomni nie są ubezpieczeni w Narodowym Funduszu Zdrowia. W przychodniach przyjmowani są wszyscy, nie tylko ci, którzy potrzebujący wsparcia medycznego, ale także psychicznego. Wśród lekarzy są zarówno kardiolog, chirurg, pulmonolog, jak i psychiatra oraz pracownik socjalny. „Lekarze Nadziei” stanowią ogromne wsparcie dla warszawskich i krakowskich szpitali. To dzięki nim do placówek NFZ trafia mniej bezdomnych osób z powikłaniami, na przykład po przeziębieniach. Leczeniem grypy zajmuje się właśnie przychodnia. Ale to nie wszystko, można tu też wykonać badanie USG, EKG, raz w tygodniu pobierana jest krew.
Informacja o tym, że istnieje miejsce, gdzie osoby bez zameldowania i numeru PESEL mogą liczyć na pomoc trafia do dużej grupy potrzebujących. „Lekarze Nadziei” mają zarejestrowanych ponad 14 tys. pacjentów.
Lekarze pracują w przychodni jako wolontariusze. Każdy z nich dyżuruje raz w tygodniu lub raz na dwa tygodnie. Stały zespół w przychodni warszawskiej liczy 28 specjalistów. Dla pracujących tu lekarzy jest oczywiste, że osobom w gorszej sytuacji życiowej trzeba pomagać. Największą zaś satysfakcją są wcale nierzadkie przypadki, gdy pacjent wychodzi z kryzysu bezdomności i zaprasza do swojego mieszkania. Inni odstawili alkohol i nie piją już od kilkunastu lat. Przyznają, że w dużym stopniu jest to zasługa „Lekarzy Nadziei”, którzy zaoferowali im bezinteresowną pomoc i uratowali życie.